Pierwsza Mivena

Otwierając pierwszą edycję Miveny, Zbigniew Piątkowski powiedział, że po dwóch imprezach ściśle folklorystycznych jest to jego ukłon w stronę kultury zdecydowanie kreacyjnej i miejskiej. Z miastem bowiem kojarzy się przede wszystkim tzw. twórczość autorska, której promocję festiwal postawił sobie za główny cel. Artyści zgromadzeni w sobotę 20 grudnia 2008 roku w sali szkoły artystycznej udowodnili, że twórczość rozkwita także poza wielkimi aglomeracjami

Srebrne muzy

Pierwsza Mivena / Srebrne muzy

Zgodnie z zapowiedzią festiwal objął kilka dziedzin sztuki. Obok malarstwa, tkactwa czy wyrobów spożywczych można było posłuchać wierszy czytanych na żywo przez lokalnych poetów lub kupić książki Gujskiej, Piątkowskiego, Mamesa bądź Giersza. Na stoisku TPMM na zainteresowanych czekały zeszyty „Roczników Mińsko-Mazowieckich”, wydawnictwa poświęcone tutejszym nagrobkom oraz prawdziwa kolekcjonerska gratka – zestaw pocztówek z reprodukcjami grafik Marka Chabrowskiego portretujących dawny Mińsk.
Jednakże w myśl przyjętej przez organizatora zasady „od słowa do pieśni” to właśnie muzyka była czarnym koniem festiwalu, o czym bez ceregieli informowali prowadzący konkurs Kinga Szaniawska i Michał Gołębiowski. Do scenicznych występów zgłosiło się siedmioro solistów i pięć zespołów, których zadanie polegało na przedstawieniu dwóch autorskich utworów – w tym jednego do słów z 77-wierszowego tomiku „Rozstaje”. Wbrew powszechnym oczekiwaniom nadzwyczaj słabą reprezentację miało mińskie zagłębie muzyczne, z którego nie zawiedli jedynie „Skazani na bluesa”. Konkursowe popisy były zatem areną indywidualności, a młodzi wykonawcy, bo tacy w sobotni wieczór zdominowali scenę szkoły artystycznej, pokazali wiele ciekawych stylistyk kompozytorsko-wykonawczych.
Laura Kuczborska, która otworzyła festiwalowe współzawodnictwo Rozstajną „Matką” oraz swoją „A ty się śpiesz” wyraźnie nawiązywała do Ewy Demarczyk. Niebagatelny udział miała w tym zapewne kompozycja i akompaniament Anny Sobolak-Pielichowskiej. Magda Jabłońska z Bartkiem Alberem udali się wraz z „Artystka” do gitarowej krainy łagodności. Marcin Gomulski postanowił przypodobać się organizatorowi i zaprezentował obok „Kondora” panegiryk na jego cześć pod znaczącym tytułem „Zbych blues”. Sylwia Łoboda niezwykle przestrzenna i metafizyczna we własnej kompozycji „Jest we mnie kraina” sprawnie poradziła sobie również z nadzwyczaj trudnym do zaśpiewania wierszem Piątkowskiego „Bez miłości”. Otwocczanin Przemysław Bogusz objawił się mińskim melomanom jako rasowy bard egzystencjalista, a jego „Końcowi świata” i „Nie żałuję” dodatkowej szorstkości przysporzyła chrypka a la Gintrowski.
Sporą niespodziankę sprawiła publiczności grupa Sleyd. „Pod księżycem” wykonali z iście disco polowym przytupem, zaś w „Czekoladzie” otwarcie (i odważnie jeśli zważyć na ambicje Miveny) poszli w stronę „Ich troje”. Grębkowskie „Kwiaty” pojechały ostrym rockiem i złagodniały dopiero na Rozstajnym „Nie przyrzekaj”. Niezwykle klimatyczny i poetycki okazał się występ Emila Ławeckiego i Macieja Domagały. Dzięki kompozytorskim zdolnościom dyrektora MSzA zarówno „Łąka” jak i „Złudy” naczelnego „Cs” nabrały magiczno kultowego posmaku, jakby przeniósł je żywcem z Krakowa bądź z recitalu Jacka Bończyka.
Po części muzycznej odbył się turniej poetów, w którym swoje strofy przeczytali Stanisława Gujska, Anna Sobolak-Pielichowska, Tomasz Roguski, Mirosław Książek i Marcin Królik.
Potem nastąpiła pauza, podczas której obradowało jury z Grażyną Łobaszewską, Danutą Grzegorczyk, Martą Sosińską i Bartkiem Baranowskim, zaś publiczność i niecierpliwie wyczekujący na werdykt wykonawcy mogli nieco odetchnąć, podziwiając wystawione w holu obrazy Rajmunda Giersza, Mirosława Chylińskiego, Zofii Szydłowskiej, Marii Kowalczyk i Haliny Sierpień, rękodzieło Krystyny Dryni, Zofii Borkowskiej i Wiery Ditchen, tudzież próbując kulinarnych specjałów Anny Kotuniak.
Koniec przerwy nie oznaczał jednak rozstrzygnięcia festiwalowych zmagań. Przed ogłoszeniem wyników wysłuchano godzinnego koncertu Łobaszewskiej, która tylko w części repertuaru (dawnego!) spełniła oczekiwania publiczności.
W końcu nadeszła wyczekiwana chwila prawdy. Ku radości (i zdziwieniu) okazało się, że przegranych nie ma. Wszyscy, którzy zdecydowali się wystąpić, są – jak powiedział Zbigniew Piątkowski – wygranymi artystycznymi, ale nade wszystko życiowymi, bo wykazali się odwagą.  Laureatami pierwszej Srebrnej Miveny zostali Iza Furdal i Bartek Królak, których dwa utwory – Bądź przy mnie i Słomiany ogień – były najdojrzalszymi  kompozycjami. Wyróżniono specjalnie Sylwię Łobodę, Emila Ławeckiego z Maciejem Domagałą oraz zespoły Kwiaty i Avogadro. Pozostali zdobyli wyróżnienia, ale przyznano również trzy nieplanowane wcześniej nagrody - Maćkowi Walewskiemu za talent gitarowy, Jakubowi Dmowskiemu za umiłowanie perkusji oraz Annie Sobolak-Pilichowskiej za inwencję kompozytorską i akompaniament. Oprócz wartościowych kopert (do sumy 3.900 zł dołożyli się Antoni J. Tarczyński i Leszek Celej) wykonawcy otrzymali pamiątkowe dyplomy i żywe świerki ufundowane przez firmę „Ogród i Dom”.
Jak na pierwszy raz festiwal był udany artystycznie, a tuzin nietuzinkowych wykonawców
i gości rozpieścił na koniec czekoladowo-kawowy tort i lampka wina. To nie jedyne oznaki kryjącego się w Mivenie potencjału, który – miejmy nadzieję – uwolni się w pełnej krasie już za rok.

Numer: 2009 01   Autor: (f-m)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *