Drodzy Czytelnicy

Biblia uczy, by każdy z nas mnożył swoje talenty niezależnie od ich ilości i jakości. Ale życie nam podpowiada, że jest to niemożliwe bez pracy i uczucia. Nasz trud i serce dostrzegą inni wrażliwi ludzie i nie odmówią pomocy. Warto o tym pamiętać podejmując nawet najprostsze przedsięwzięcia

Serca za talenty

Drodzy Czytelnicy / Serca za talenty

Gdy właśnie uciekają ze mnie resztki festiwalowych endorfin, najwyższy czas posumować czwartą rewię folkloru i darów ziemi. Co warto zapamiętać?
Na pewno swobodną atmosferę twórczej zabawy, podczas której jesteśmy dla siebie braćmi i siostrami. To efekt wieloletniej znajomości i kontaktów, ale nie tylko. Na festiwalu nawet nowy zespół nie czuje się obco, mając wrażenie, jakby tu już kiedyś był i każdego znał. Może to efekt działania specjalnych fluidów, może talentu, a może po prostu serca...
Warto też zapamiętać, że będzie tak zawsze, dopóki nie zaczną festiwalem rządzić pieniądze i zazdrosna walka o nagrody. One są ważne ze względu na poziom festiwalu, ale nie mogą przysłonić idei radosnej integracji w imię ochrony i promocji ludowej kultury.
Komu trzeba podziękować? Przede wszystkim tym, którzy nie przeszkadzali, a nade wszystko naszym darczyńcom widzącym sens we wspólnym przedsięwzięciu. Dziękuje członkom komisji oceniających konkurs muzyczny, taneczny i kulinarny, mojej rodzinie radzącej sobie w najtrudniejszych sytuacjach i publiczności oklaskującej występy festiwalowych artystów.
Każdy z nas pozytywnie nastawiony do idei festiwalu chleba jest jego nieocenionym skarbem. Wszyscy więc pozostaną w moim sercu i mogą liczyć na moje talenty.
Tuż przed festiwalem spotkały mnie zgoła nie oczekiwane zaszczyty. Okazało się, że w Kałuszynie przypięto mi dwa medale – brązowy za zasługi dla obronności kraju i srebrny opiekuna miejsc pamięci narodowej. To dla dziennikarza spora gratka, więc pozwoliłem sobie na publiczne podziękowanie za to wyróżnienie. Mówiłem o rzadkiej praktyce doceniania trudu piszących o historii, o gołębicach nawiedzających natchnionych autorów i o swoim ojcu, któremu w latach pogardy dla akowców nie było dane doczekać nawet dobrego słowa za 7 lat walki z hitlerowskim i sowieckim reżimem. Ja mu te medale zawiozę na grób, wieszając na szkrzydle jego pomnikowego anioła. To jemu się one należą, a ponieważ też miał na pierwsze Jan – nie będzie różnicy.
To tylko pozory, że przede wszystkim liczą się w życiu pieniądze. Gdy dajemy serce i talent, bogactwo przyjdzie samo. Trzeba w to wierzyć, by się nie zatracić w żalu za straconymi marzeniami. Carpe diem – każdego dnia i każdej nocy!

Numer: 2008 38   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *