Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki aborcyjny

Wierzącym powinno wystarczyć piąte przykazanie, a niedowiarkom – odpowiednie paragrafy kodeksu karnego. A już szczególnym filozofkom kantowskie prawo moralne w ich sercach. Bo na pewno nie w macicach, jak lubią epatować narządem swej kobiecości. Niestety, wiele z nich zasłużyło sobie na prawo prawie całkowitego zakazu spędzania płodu, bo pozwalały sobie na traktowanie aborcji jako metody kontroli urodzeń, czy wręcz środka antykoncepcyjnego. Nie dziwmy się więc, że zachowują się jak odurzone...

Wrony mamony

Przez cały poniedziałek padało. Raz odważniej, raz kapuśniaczkowo. Padało i przed biurem poseł Wargockiej, gdzie zebrał się czarny, głośny, a momentami wyuzdany tłum ludzi, choć miało się wrażenie, że to dzika sfora. To przez zachowanie niegodne ludzi, a szczególnie kobiet, które w obecności dzieci krzyczały z pianą na ustach wymyślne hasła i hałasowały petami napełnionymi kamykami.
To miński czarny protest, jak go nazwały celebrytki, które zajęte karierą nie miały czasu i ochoty rodzić dzieci. Prowadziły się też po swojemu, więc niektóre nie mogły w ogóle doczekać potomstwa. Na ich znak około setka kobiet i mężczyzn pikietowała nie tak merytorycznie jak personalnie. Zamiast więc tylko krytykować nowe prawo o całkowitym zakazie aborcji, wykrzykiwali oszczerstwa w kierunku tych, którzy ewentualnie należą do PiSu lub popierają dobrą zmianę. Stąd skandowali nieprzyzwoitości w kierunku kobiet PiSu, które są uległe impotentom.
W biurze posłanek Krystyny Pawłowicz i Teresy Wargockiej był jakiś człowiek, który tylko na chwilę wychylił się zza szyby, by zrobić fotkę tabletem. Tłum go zauważył i rozpoczął kanonadę kolejnych wyzwisk. Na transparentach byli trochę kulturalniejsi, prosząc – Jarosław, kobiety zostaw... Chcemy lekarzy, nie misjonarzy... NIE dla więzienia za poronienia... czy NIE dla terroru, mam prawo wyboru i wprost do premier Beaty Szydło, że niestety odstawią ją od rządów kobiety.
Było więc z personalnymi wyzwiskami i na NIE wobec ustawy, którą z pół milionem podpisów złożyli obrońcy życia. Zbierali więc podpisy pod petycją, którą prześlą do marszałka Kuchcińskiego, by jej nie procedować. Mówili, że petycja stanowić będzie symbol sprzeciwu wobec majstrowania przy nowym prawie. One wiedzą, co czynią i nikt nie będzie się wtrącał do ich macic czy sumienia.
Pikieta trwała ponad godzinę, a kiedy już miały dosyć krzyku i pisku, ruszyły z kilkoma osobnikami wyglądającymi na chłopów chodnikiem wzdłuż ul. Warszawskiej, aby zakończyć protest obok fontanny przy rondzie Hallera.
– Ile trzeba mieć pogardy dla życia, żeby w taki sposób protestować w imię zabijania własnych dzieci – nie rozumiała rozwrzeszczanych kobiet stojącana  uboczu starsza kobieta. Była z wnuczką, by jej pokazać, jak należy żyć, by tak nie krzyczeć i nigdy się nie wstydzić... I pytała, kto i ile im zapłacił za ten wroni atak furii...

Numer: 41 (992) 2016   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *