Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki po żydowsku

W niedzielę minęło 72 lata od eksterminacji mińskich Żydów, która nastąpiła w wyniku likwidacji getta. Z kilku tysięcy została zaledwie setka. Jak kilkadziesiąt tysięcy z ponad 3,5 milionowej mniejszości w przedwojennej Polsce. A może nawet mniej, bo – jak narzekał rabin Schudrich – jeszcze do dzisiaj polscy Żydzi boją się przyznać do swego semickiego pochodzenia. Strach i wina są tak wszechobecne, jakby nie skończył się holokaust...

Drabiny winy

Najpierw poszli na kirkut, gdzie uczcili pamięć ofiar mińskiego getta i wszystkich Żydów zmarłych w naszym mieście. Zorganizowana przez Towarzystwo Przyjaciół Mińska Mazowieckiego i Gminę Wyznaniową Żydowską w Warszawie uroczystość miała miejsce przy kirkuckim pomniku, gdzie napis mówi o liczbie 5500 mężczyzn, kobiet i dzieci zamordowanych w latach 1939-1945 przez ludobójców hitlerowskich. Teraz kirkut to nie tamten zachwaszczony plac z ledwo co widocznymi macewami. Cmentarz został niedawno uporządkowany i ogrodzony. Teraz macewy są widoczne nawet przez ogrodzenie, które przypomina poziomy płot wiejskiej zagrody.
Tu już swe znawstwo na temat mińskich semitów objawił profesor Jan Jagielski z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Przypomniał, że Żydzi osiedlili się w Mińsku w XVII wieku, zajmując się drobnym handlem i rzemiosłem. Zamieszkiwali tereny położone wokół Starego Rynku, po obu stronach rzekiSrebrnej, aż do ul. Mostowej i Górnej. Obecny kirkut powstał w 1870 roku.

W sierpniu rozpamiętujemy likwidację mińskiego getta, kiedy to Niemcy zgromadzili 5 tys. Żydów na Starym Rynku. Ponad4 tysiące zapędzili do pociągów, które zawiozły ich do obozu zagłady w Treblince. Pozostałych rozstrzelali na ulicach miasta i spalili w szkole przy ul. Siennickiej. Spośród mińskich wyznawców judaizmu ocalała niespełna setka – wtórował mu Damian Sitkiewicz z TPMM. To on podkreślił, że w każdą rocznicę tych brutalnych mordów stajemy nad grobami obywateli naszego miasta. Powinniśmy o nich pamiętać...
Modlitwy żydowskie zawsze brzmią przejmująco. W tym śpiewane w jidysz przez rabina Mosze Blooma i po polsku przez księży Wojciecha Lemańskiego i Eugeniusza Lewandowskiego z parafii NN MP były wyjątkowe. Jeszcze bardziej, gdy uczestnicy ceremonii wspominali konkretne ofiary... trudno wszystkie, ale zabrana do domu wspominka utrwala wrażenie współczucia. Szczególnie wśród potomków ocalonych mińskich Żydów, którzy z Polakami złożyli kwiaty pod pomnikiem i zapalili świece.
Po deszczu zrobiło się rześko, ale spotkanie z rabinem Schudrichem w mińskim pałacu znowu ociekało krwią, żalem, strachem i winą.

Tu znowu błysnął historyk Jan Jagielski, ale już jako uczeń duchownego, który ma władzę nad tysiącami Żydów w Polsce. Tak naprawdę nie wiadomo, ilu semitów jest, a ilu nie przyznaje się do żydowskiego pochodzenia. Jak pewna ocalona, którą paraliżował strach na samą myśl, że ktoś ją pozna i zdemaskuje. Wyznała prawdę tylko dzieciom, a sąsiedzi dowiedzieli się dopiero na... kirkucie.
Mimo żartów, obaj panowie podeszli do tematu judaizmu profesjonalnie, co wcale nie znaczy, że ciekawie. Opowiadali znane banialuki o polskimi antysemityzmie, żydowskim strachu i rytuałach. Może to wina pytających, a może potrzeba chwili, że zamiast gadać o obrzezaniu, koszernym żarciu i rozwodach, nikt nie przypomniał, że przedwojenna 3,5 milionowa mniejszość żydowska miała się w Polsce lepiej niż dobrze, że majątki stracili przez Niemców i Sowietów, a najwięcej z nich uratowali właśnie Polacy.
Tak więc mówili głównie o judaizmie, ale i tym razem nie doszło do rozwiania stereotypów, czy mitów, które są pożywką nietolerancji. Trzeba jasno powiedzieć, że z obu stron, czego oczywiście nikt nie powiedział. Nic dziwnego, że po niedzieli 21 sierpnia ludzie wzięli księdza Lemańskiego za rabina i dziwili się postawie ks. Eugeniusza, który niby taki konserwatysta, a stał obok Lemańskiego. Dostało się także Jakubowskiemu, który potrafił być cienkim bolkiem, a nie włożył na głowę jarmułki.
To nic wobec wymowy ceremonii jak i gawęd żydowskim oratorów, którzy dziwili się, czego to goje od nich chcą.
Tylko szacunku i niemieszania się w nasze sprawy...

Numer: 35 (986) 2016   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *