Mińsk MazowieckiBand koncertowy

Miński Big Band gości na lokalnych scenach od wielu już lat. Stał się nie tylko kulturalną wizytówką dla naszego miasta ale też prekursorem dla nowych muzycznych brzmień. Szlagiery z gatunku swingu, bossa nowy, soulu, jazzu czy oryginalne aranżacje polskich piosenek i kompozycje filmowe oraz spotkania z ciekawymi solistami, to już codzienność, czego dowodem był sobotni koncert...

Kobietom na stojąco

Mocnych, tym razem wiosennych wrażeń w klubie żandarmerii nie zabrakło, tym bardziej, że większość utworów, z racji marcowego święta dedykowano kobietom. Jak obiecał bandleader Arkadiusz Mizdalski, podczas godzinnego występu bandowcy zaprezentowali utwory oraz muzyczne motywy z niemal całego świata. Prawdziwym rodzynkiem wieczoru, który odkrył i docenił jazzującą moc mińskiego zespołu okazał się Mateusz Krautwurst, finalista zakończonego niedawno programu The Voice of Poland, laureat teatralnego etapu Idola, zdobywca GRAND PRIX festiwalu piosenki polskiej GAMA 2005. Zaczął od Bacha i rzecz jasna od razu zdobył serca publiki. Przy okazji wykazał się dużą dozą poczucia humoru oraz umiejętnością konferansjerki. Zachęceni widzowie, nie tylko słuchali skutecznych sposobów na oczarowanie niewieścich serc, ale też śpiewali wspólnie z nim o wakacjach z blondynką. - Cóż, trzeba tylko znaleźć miejsce, gdzie nie ma facetów - mówił z filuternym uśmiechem, by potem Sway i My way podkręcać emocje do zenitu.
Okrzyki i radość towarzyszyły także wystąpieniom Katarzyny Goszcz, która śpiewając o leku na całe zło, zaczynającym się sezonie i czasie uczącym pogody, przywołała repertuar Krystyny Prońko oraz Grażyny Łobaszewskiej. Tym melancholijnym chwilom zdecydowanie nie pozwoliła się poddać grupa bandowców. Nie zabrakło więc mocnych standardów jazzowych z sekcją trębaczy (Sławomir Tkacz, Marcin Pasek, Krzysztof Orliński i Wojciech Ziółkowski), która miała pole do popisu. Punktem kulminacyjnym stało się wykonanie tytułowej piosenki Połomskiego, że z dziewczynami nigdy nie wie się...
Było dobrze, ale co dalej... Już podczas koncertu orkiestry dętej mińszczanie ledwo się pomieścili w skrojonej na niecałe dwieście osób sali. Przeddzień święta kobiet przybyli jeszcze bardziej licznie, toteż na pół godziny przed koncertem zabrakło miejsc siedzących. Całkiem spora grupa, by móc zaczerpnąć nieco kultury, nie dała za wygraną i kibicowała chłopcom bigbandowym na stojąco.

Numer: 11 (910) 2015   Autor: Teresa Romaszuk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *