Dwa wieczory i jedno popołudnie pełne wrażeń i przeżyć duchowych zafundował mińszczanom Miejski Dom Kultury. A raczej jego instruktorka teatralna Małgorzata Sulewska, która wraz z Krzysztofem Dubielem – menadżerem Lwoskiego Teatru Woskresinnia – ściągnęła na Stary Rynek najlepsze polskie i zagraniczne teatry uliczne. Wraz z nimi na plac przybyły tłumy widzów pragnących przeżyć coś niezwykłego. Na pewno się nie zawiedli.
Emocje z ulicy
Aktorzy lwoskiego teatru Woskresinnia to już przyjaciele mińszczan. To oni 2 lata temu pokazali mieszkańcom Mińska Mazowieckiego magię ulicznych spektakli, pełnych ognia,niewymownych aktów i emocji. Wyszli ze sztuką na ulice, by udostępnić ją szerszej publiczności. Tyle wystarczyło, by już rok później nad Srebrną zainaugurować międzynarodowy festiwal teatrów ulicznych. I to z powodzeniem.
Tegoroczny festiwal sztuki z ulicy to już druga edycja. Tym razem instruktorce teatralnej MDK, Małgorzacie Sulewskiej w organizacji pomógł menadżer lwoskiegoWoskresinnia – Krzysztof Dubiel, który został dyrektorem mińskiego festiwalu. Dzięki ich pracy mińszczanie mieli okazję jeszcze raz przeżyć niewiarygodną przygodę ze sztuką.
Teatry uliczne z założenia miały jak najbardziej zaangażować w przedstawienie widzów. Tym założeniem kierowała się teatralna Pinezka, która jako pierwsza pokazała się mińskiej publice. I choć ich „Clown i morze” zabierał w świat bajeczny, to zdobył serca zarówno tych młodszych, jak i starszych. Na tyle, by dali się staremu clownowi porywać do tańca czy głaskać po głowie.
Po takim wstępie kijowski Teatr Nikoli nie miał łatwego zadania. Mogli być jednak pewni sukcesu, bo ich Maruczella to opowieść nagradzana na wielu festiwalach krajowych i zagranicznych. Mińszczan zabrali więc w pełną pary kolejową podróż, która bawiła, wzbudzała nostalgię i wzruszała.
Sobotnie spotkanie z teatrem zakończyła widowiskowa „Magia blasku” w wykonaniu Sceny Kalejdoskop z Krakowa. Krakowscy aktorzy pojawili się jeszcze przed mińską publiką dwukrotnie – w niedzielne południe w „Gralu”, a wieczorem w „Sercu Don Juana”.
Jak teatralna sobota bawiła do łez, tak niedziela wzruszała, skłaniała do przemyśleń, a nawet trwożyła. Za sprawą warszawskiego Teatru Polonia, założonego przez Krystynę Jandę, festiwal zmienił formę z widowiska na skąpe w formie przedstawienie, które urzekało tym razem nie efektami a zwykłym słowem, zajmującą grą aktorską i dialogami. Jednak już finał festiwalu powrócił do spektakularnych efektów wizualnych, z których znany jest lwoski Woskresinnia.
I tym razem widzowie się nie zawiedli. „Hiob” Karola Wojtyły w ich wykonaniu to sztuka wzbudzająca silne emocje. Ubarwiona ogniem i efektami pirotechnicznymi wzrusza do głębi i przeraża, przypominając jak mały jest człowiek w obliczu Boga. Boga, który daje i zabiera; który doświadcza cierpieniem człowieka, by upokorzyć szatana.
Tym mocnym akcentem zakończył się drugi festiwal, zostawiając mińszczan zaspokojonych duchowo i już tęskniących do kolejnych wrażeń, którymi karmią ich uliczni aktorzy. Dyrektor festiwalu zapewnił, że wrócą nad Srebrną za rok.
Numer: 29 (824) 2013 Autor: Justyna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ