W mińskim OHP

Rynek pracy jest nieodgadniony jak sterująca nim gospodarka i ludzkie nawyki. Ochotnicze hufce pracy są niewielką, ale – jak się okazuje – niebagatelną częścią tego systemu. Tym bardziej, że łączą pracę z edukacją i po latach pogardy (jako reliktu PRL), dziś OHP jest jedynym rozwiązaniem dla młodzieży, która ma problemy z nauką w gimnazjach

Skazani na szansę

W mińskim OHP / Skazani na szansę

Służbę Polsce pamiętają nasi rodzice i dziadkowie. Nie wspominają jej źle, choć nie miała wiele wspólnego z wolnym wyborem. Jak wojskowa służba czy nakazy pracy. Ochotniczymi hufcami pracy straszono szkolnych abnegatów. Na ogół skutecznie, gdyż to dzięki OHP mogli zobaczyć podstawowe wykształcenie, a przy okazji zawód.
Tak jest i dzisiaj, ale obligatoryjnie gimnazja podniosły poziom niezbędnej wiedzy i wieku. Teraz do hufców pracy idą gimnazjaliści po pierwszej klasie, z limitem 15-18 lat. I jest ich coraz więcej, z czego trudno wpaść w dumę. Można tylko żałować, że zawodzą „normalne” szkoły i rodzice skazanych na OHP dzieci. Skazanych, ale – jak twierdzi Piotr Nowicki – nie do końca wykluczonych ze społeczeństwa. Oni jeszcze mają szansę na godne życie, choć tak młodo się zagubili, nie wytrzymując presji wyścigu szczurów.
Oprócz Nowickiego w mińskim OHP pracuje Anna Przybysz z Sylwią Bierdzką, a nad całością czuwa komendant Urszula Ozga. Na piętrze kamienicy przy ul. Kościuszki (nad GE Money Bankiem) stworzyli hufcową przystań z biurem i świetlicą.
- Mamy jeden z ładniejszych lokali na Mazowszu – twierdzi dyrektor Ozga. Ale jest tu za mało miejsca na lekcje, więc cztery klasy mają zajęcia w gościnnym SJO.
Przez 18 lat istnienia wypuścili w dorosłe życie ok. 1300 absolwentów i wszystko wskazywało, że będzie spokój. Niestety, w kraju zanosi się na likwidację komend OHP, a w Mińsku Mazowieckim na ograniczenie finansowania przez budżet miasta, który płaci nauczycielom z GM-2 i za wynajem sal lekcyjnych. Władze miasta doszły do wniosku, że OHP za dużo kosztuje, choć – co wykryła komendant Ozga – z subwencji zostaje im 12 tysięcy złotych. W sumie więc burmistrz dokłada tylko 14 tysięcy do sal lekcyjnych, ale ma argument, że na prawie stu uczniów tylko co piąty mieszka w Mińsku. Niech więc dokładają gminy, skąd pochodzą pozostali ohapowcy.
Urszula Ozga robi wszystko, by od nowego roku przyjąć wszystkich chętnych do trzech klas drugich gimnazjum, ale w miasto poszła plotka, że brak zgody na ich finansowanie to słodka zemsta kierownika oświaty. Za co? Powodem miało być odsunięcie od władzy w TPMM jego brata, a krytykiem byłego prezesa okazał się jeden z wychowawców OHP.
Plotki mają swój własny, osobliwy żywot, ale ważniejsze są fakty. Pierwszy z nich to pozbawienie szans na naukę i zdobycie zawodu 65 nowych uczniów OHP, a drugi to wstyd przed rzemieślnikami, którzy od wieku lat dają im czeladnicze szlify.
- Oni wiele ryzykują, ale przede wszystkim uczą i wychowują – przyznaje komendantka, wymieniając najlepszych spośród 48 zakładów pracy współpracujących z mińskim OHP.
Trudno się dziwić, gdy ich uczniowie w teście kompetencji na sto punktów uzyskują od 10 do 43 oczek (średnio 26,08 pkt.), których suma i tak z roku na rok wzrasta. Najlepsi tegoroczni absolwenci to Michał Pawelczyk (39 pkt) i Karolina Pietrzak z 43 punktami.
Ale – co z kolei pokazuje Piotr Nowicki – życie hufca to również liczne wycieczki, rajdy i konik wychowawczy – sekcja fotograficzna, której członkowie zdobywają krajowe trofea. Aktywnie działają na rynku pracy, nie stroniąc od zdobywania unijnych pieniędzy.
Nie są też do końca skazani na współpracę z miastem. Już rzemieślnicy myślą o stowarzyszeniu, które poprowadzi OHP w mniej lękliwą przyszłość. Na szczęście wolny rynek dotknął również 50-letnie hufce pracy, które w nowej rzeczywistości mają szansę na rzeczywisty rozwój. Bez łaski i zgody zazdrośników, odwetowców i malkontentów.

Numer: 2008 28   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *